W ostatnim czasie wędkarstwo, w szczególności muchowe, stało się wyjątkowo sportowe. Nie mam tu na myśli startu w zawodach wędkarskich. Jeszcze do niedawna idąc na ryby szło się po przygodę, po relaks nad wodą, ale czymś normalnym było także zabijanie ryb w celach konsumpcyjnych. Od pewnego czasu nastąpiła ogromna zmiana. Poza wzrostem świadomości wędkarzy, wiele innych powodów sprawiło, że znaczna część muszkarzy nie zabija ryb. Zrównoważone podejście do zabierania jest bardzo istotne, w szczególności tam, gdzie zdrowe populacje są już historią. Dziś bardzo często zamiast koszyka na ryby w arsenale wędkarzy spotykamy aparat fotograficzny, czyli „foto, buzi i do wody”.
Sam dość często fotografuję złowione ryby, widzę też jak robią to inni . Niejednokrotnie byłem zszokowany, jak nieumiejętnie niektórzy z naszych kolegów obchodzą się z rybami, a zakładając, że fotografujemy rybę żywą, czyli taką którą, zamierzamy wypuścić, sposób w jaki powinniśmy się z nią obchodzić jest bardzo istotny. W przeciwnym razie nie każda sfotografowana i wypuszczona ryba przeżyje.
Jeżeli zakładacie, że nie chcecie zabierać ryb, a chcecie uwiecznić je na zdjęciu, przygotujcie się do tego w odpowiedni sposób. Nie zależnie od tego czy jesteście nad wodą sami, czy w towarzystwie, przygotujcie sprzęt fotograficzny jeszcze przed łowieniem. Bardzo ważne aby ryba którą chcemy wypuścić, spędziła jak najmniej czasu poza wodą. Czyli najpierw musimy mieć aparat z działającymi, naładowanymi bateriami w miejscu dostępnym, nie zostawiony w samochodzie 150 m od łowiska. Jeśli jesteście sami, może być pomocny mały podręczny statyw, dziś wybór jest ogromny i można dostać takie, które po złożeniu i połączeniu z aparatem mieszczą się do kieszeni. Jeśli łowicie w towarzystwie, to również nie przesadzajcie z oczekiwaniem na kogoś kto wam pstryknie fotkę. Jak więc szybko i bezpiecznie sfotografować rybę aby zdrowa i bezpieczna wróciła „do domu”?
Bardzo pomocny jest podbierak, szczególnie pływający. Po złowieniu ryby możemy zostawić ją w podbieraku zanurzonym w wodzie, oczywiście na kilka sekund. Czyli na czas w którym tylko wyciągniemy i włączymy aparat. Niesamowicie istotne jest jak rybę z podbieraka wyciągniemy, jak ją chwycimy i zaprezentujemy.
Najważniejsze – bardzo delikatnie, zawsze mokrymi rękoma. Starajcie się unosić rybę podtrzymywaną na jak największej powierzchni jej dolnej części ciała. Jeśli jest to ryba duża, to pewny chwyt za nasadę ogona i podtrzymanie drugą ręką pozwoli bezpiecznie unieść rybę. Starajcie się unosić rybę nad wodą, jeśli wam wyskoczy to w najgorszym wypadku wpadnie do wody i ucieknie. Można to robić nad podbierakiem. Wystrzegajcie się podnoszenia ryby jedną ręką za ogon. Nigdy nie podnoście ryb za pokrywy skrzelowe i prezentując swą zdobycz nie wkładajcie dłoni, palców pod pokrywy skrzelowe. Jeśli ryba jest niespokojna i się szarpie nie dociskajcie jej do ciała, a już miętolenie ryb na ziemi, piasku, lodzie i dociskanie jej do powierzchni jest niedopuszczalne.
Tak więc, ryba po złowieniu czeka kilka sekund w podbieraku z wyciągniętą już z pyska muchą, sesja zdjęciowa kolejne sekundy. Dwie trzy fotki, wystarczy, i jak najszybciej delikatnie do wody.
Jeżeli zaś koniecznie zamierzacie przeprowadzać długą sesje fotograficzną w pięknym świetle, w różnych pozach, to po złowieniu należy niezwłocznie rybę uśmiercić – tam gdzie wolno. Oczywiście pamiętajcie o obowiązujących na łowiskach przepisach. Zawsze się zastanówcie, czy nie uszczuplicie ekosystemu w którym jesteśmy gośćmi. Zwłaszcza, że martwa ryba zwykle wygląda na zdjęciach nieciekawie.
Tekst: Igor Glinda
Zdjęcia: Małgorzata Smoter-Glinda